.

.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 3 - Pierwsza randka

Dziewczyna ubrana w jasne, obcisłe dżinsy i stylową bluzkę nerwowo spacerowała po pokoju. Co chwila podchodziła do okna osłoniętego śnieżnobiała firanką i sprawdzała czy Astor nie nadchodzi. Charlie – pies Michelle rasy labrador retriever – leżał na kanapie i spoglądał swoimi czarnymi oczami na właścicielkę. Była za pięć minut siódma po południu, kiedy brunetka dostrzegła chłopaka. Zapięła Charliego na smycz i wyszła przed dom.
- Michelle! – krzyknął Astor na widok dziewczyny.
- Cześć! - powiedziała, a w tej samej chwili pies wyrwał swoją smycz z ręki właścicielki i podbiegł do przybysza. – Charlie! Wracaj! Tak nie wolno! Nie bój się, on nie gryzie. Po prostu się cieszy – wytłumaczyła się z zachowania czworonożnego przyjaciela.
- To nic. Fajny z niego pies – pogłaskał Charliego po głowie i złapał jego smycz. Popieścił go jeszcze trochę i wręczył uchwyt dziewczynie.
- Dzięki – powiedziała nieco speszona.
- Chodźmy. – Chwycił swoją ręką jej wolną dłoń i pociągnął czarnowłosą za sobą. Po chwili zgodnego marszu asfaltem skręcili na polną drogę. Potem zeszli na porośniętą dość wysokimi trawami i kwiatami rozległą łąkę. Cały czas podążali w milczeniu. Ich nogi same wiedziały, gdzie zaprowadzić swoich właścicieli i szły wspólnym rytmem. Spuszczony ze smyczy pies biegł parę metrów przed nimi.
Michelle i Astor sami nie wiedzieli ile już szli. W swoim towarzystwie czuli się po prostu komfortowo. Chociaż się do tego nie przyznawali, obecność tej drugiej osoby dodawała im pozytywnej energii i sprawiała nieodczuwalną do tej pory przyjemność. Z nikim innym przy boku nie czuli się tak błogo. Nagle chłopak powiedział:
- Michelle, mam do ciebie prośbę. Wiem, że zabieram ci dużo czasu, ale bardzo mi na tym zależy. Mam dla ciebie niespodziankę. Spotkajmy się tu jutro rano o wschodzie słońca. Proszę – zatopił swoje czarne oczy w jej wesołych, błyszczących źrenicach.
- Nie wiem dlaczego to robię, ale się zgadzam. Chyba po prostu tak podpowiada mi serce.
Usiedli w cieniu rozłożystego dębu. Spletli dłonie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Michelle już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale Astor uciszył ją przyłożywszy palec wskazujący do warg. Przysunął swoją głowę do głowy dziewczyny i delikatnie musnął wargami jej usta. Oddała pocałunek i zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją Charlie. Już prawie zapomnieli o jego obecności, gdy pies, dotąd leżący spokojnie wśród traw, zerwał się na nogi i głośno zaszczekał. Wpatrywał się uparcie w ziemię, na której pojawiła się po chwili średniej wielkości jaszczurka. Dziewczyna chciała krzyknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Nie chciała, żeby jej towarzysz pomyślał, że przeraża ją jaszczurka.
- Nie bój się – powiedział jednak on, jakby czytał w jej myślach. Po tych słowach wstał, wziął zwierzątko na dłoń i wyniósł je kilkadziesiąt metrów od drzewa. Gdy wrócił Michelle czuła się trochę niezręcznie.
- Spokojnie. Jaszczurki nie są groźne, ale wiele osób się ich boi – delikatnie pogładził ją po policzku.
Posiedzieli jeszcze przez chwilę i ruszyli w drogę powrotną. Tym razem nie milczeli jak zaklęci. Trasa upłynęła im szybko wśród rozmów i żartów. Astor odprowadził Michelle z psem i ruszył w kierunku swojego domu. W jego głowie kłębiły się tysiące myśli, ale wszystkie dotyczyły jednej osoby.


niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 2 - Ognisko

Było ciężko, ale w końcu wszystkie ambitne plany Luizy dotyczące ogniska, z pomocą Michelle zostały zrealizowane. Organizatorce pozostało więc już tylko czekanie na gości. Kiedy zaczęli się schodzić rozpaliła ognisko, przyniosła przysmaki. Z każdym starała się zamienić choć kilka słów.
Za chwilę pojawiła się Michelle. Mimo że nie należała do najchudszych, bardzo ładnie się prezentowała. W końcu gruba też nie była. Miała swoje krągłości tu i ówdzie, nie odbierały jej one jednak atrakcyjności. Ubrana była w granatową tunikę, z krótkim rękawem i na zapinanie. Do tego włożyła czarne legginsy i trampki. Na nadgarstku błyszczała jej srebrna bransoletka. Do uszu, ledwo dostrzegalnych pod gęstymi, czarnymi i długimi opadającymi na plecy włosami, włożyła kolczyki w kształcie małych brylancików. Przywitała się ze znajomymi i nabiła na swój patyk warzywa, tworząc smaczny, wegetariański szaszłyk. Usiadła na jednej ze starannie wykonanych ławek i oparła się o pień drzewa. Po chwili usłyszała głos:
- Siemka. Można się dosiąść?
Spojrzała w górę i zobaczyła nad sobą wysokiego, przystojnego blondyna o mocno czarnych oczach.
- Siadaj – odpowiedziała.
- Jestem Astor, a ty słonko jak się nazywasz?
- Jestem Michelle i nie jestem twoim słonkiem.
- Jeszcze nie – odpowiedział zadziornie i uśmiechnął się szelmowsko. Dziewczyna jednak nie poddawała się jego urokowi. Z pewnością nie należała do tych łatwych panienek, które idą do łóżka przy pierwszym lepszym spotkaniu. Chłopak, który chciał ją zdobyć musiał odnaleźć klucz do jej serca.
Spotkanie przebiegało na śmiechach, rozmowach i zajadaniu się przysmakami. Towarzystwo siedziało do dwudziestej trzeciej. Michelle prawie cały czas rozmawiała z Astorem. Dyskutowali o psach, które były wielką pasją dziewczyny oraz o sobie. Poznawali się nawzajem. Zielone oczy brunetki błyszczały wesoło w ciemności oświetlonej jedynie lekkim światłem padającym z ogniska. Zrobiło się trochę chłodno więc Astor, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, zarzucił dziewczynie na ramiona swoja bluzę. Pod koniec chłopak zapytał patrząc jej w oczy:
- Michelle, może się jeszcze kiedyś umówimy? Dzisiaj było tak miło.
- Chętnie, a kiedy będzie to kiedyś?
- Jutro o dziewiętnastej, oczywiście jeśli tobie odpowiada ten termin.
- Będę punktualnie. Możemy umówić się na spacer po okolicznych łąkach. Wiesz mam psa. Jeśli by ci to nie przeszkadzało, wzięłabym go ze sobą- popatrzyła na chłopaka na pół pytająco, na pół prosząco.
- Zabierz go! Lubię psy. Przyjdę jutro po ciebie, dobrze?
Nic nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową i promienny uśmiech wpełzł na jej malinowe usta.
- Odprowadzę cię do domu – powiedział dość stanowczo i wyciągnął swoją dłoń. Michelle chwyciła jego rękę i pożegnawszy się ze wszystkimi odeszli. Spacerowali chwilę asfaltową drogą w zupełnej ciszy. Cały czas trzymali się za ręce. Milczenie przerwała dziewczyna:
- To tutaj - powiedziała wskazując głową na średniej wielkości biały dom. Tylko w jednym oknie świeciło się światło.
- Kto świeci o tak późnej porze? – spytał Astor nie kryjąc nawet swojej ciekawości.
- To Mary. Moja starsza siostra. Przyjechała ze studiów na wakacje. Zawsze siedzi po nocach.
- Mhm – mruknął na znak, że rozumie.
- Idę. Pa – szepnęła, cmoknęła go delikatnie w policzek i skierowała się w stronę domu.
- Pa – powiedział w ciemność i zawrócił.


poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 1 - Zaproszenie


Michelle leżała na kanapie w swoim pokoju. Za oknem krople deszczu bębniły o parapet, mimo to wewnątrz panowało ciepło. Pomieszczenie było urządzone bardzo przytulnie. Średnich rozmiarów pokój, ściany pomalowane na żółto. Po jednej stronie stała duża, beżowa kanapa, natomiast po drugiej znajdowały się meble w kolorze jasnego drewna. Tuz przy oknie stało dość duże biurko, a na nim stos przeróżnych książek, kartek, pisaków i komputer. To wszystko oświetlał kryształowy żyrandol w kształcie kwiatka. Dziewczyna czytała książkę, co chwila spoglądając za okno i na leżący na biurku telefon komórkowy.
Te wakacje nie były dla Michelle zbyt udane. Mieszkała w Matamiz, małym miasteczku pod Edynburgiem. Słońce pojawiało się w lipcu rzadko. Dopiero w sierpniu miało się wypogodzić. Przez większość dni, tak jak dzisiaj, było szaro i padało. Zanudzona dziewczyna siedziała więc w domu. Po jakimś czasie przeniosła się przed komputer. Od urządzenia oderwał ja dopiero gwałtowny dzwonek do drzwi. Zerwała się i szybko pobiegła otworzyć. Poznawała ten dzwonek naciskany raz po raz. Tak sygnalizowała swoje przybycie tylko jedna osoba. Na progu stała oczywiście Luiza Evans, przyjaciółka Michelle. Dziewczyna szybko otworzyła drzwi i wpuściła przemoknięta postać do środka.
- No witam, witam. Nie było cię chyba z tydzień! – zaśmiała się Michelle i cmoknęła Luizę w policzek.
- Cześć! Mam ważną sprawę. Za dwa dni organizuję u siebie ognisko. Pomożesz mi w przygotowaniach? Oczywiście jesteś zaproszona.
- Umieram tu z nudów. Pewnie, że pomogę. Co trzeba zrobić?
- Zakupy, później pokroić produkty, przygotować patyki i urządzić z drzewa wygodne ławki. O to się nie martw. Mój brat w tym pomoże. Chciałabym, żebyś zajęła się zakupami i krojeniem. Będzie jeszcze kilka osób, które podobnie jak ty nie jedzą mięsa. Znasz się przecież najlepiej na tych wszystkich potrawach.
- Tak, mogę się tym zająć. Z tym, że kiełbasę kroisz ty. Ile osób będzie?
- Od dziesięciu do piętnastu. Nie musisz się przejmować wyliczaniem. Przygotowałam już listę zakupów i pieniądze. - Luiza wzięła swoja torebkę i wygrzebała z niej mały świstek, który podała przyjaciółce. - Zakupy najlepiej zrób jutro, to wszystko będzie świeże.
- Dobra, spokojnie, wyluzuj dziewczyno! To tylko ognisko. Zostaniesz na chwilę?
- Nie mogę. Obiecałam mamie pomoc w zamian za dofinansowanie mojego ogniska. Do jutra! - skierowała się w stronę drzwi.
- Cześć! - rzuciła Michelle wypuszczając ją.
Zaraz po wyjściu przyjaciółki wzięła się za czytanie listy zakupów. Widniało na niej wiele rzadkich przypraw.
- Jak ja to wszystko znajdę, wytłumaczy mi ktoś? - jęknęła i opadła na kanapę. Nie leżała tam jednak długo. Po chwili zerwała się z nową energią i dopadła drzwi szafy. Szukała odpowiedniego stroju. Po długich poszukiwaniach i ciągłym dopatrywaniu się wad, znalazła wreszcie to, czego było jej trzeba. Dobrała dodatki i dopiero wtedy odetchnęła. Wizerunek miała zapewniony.


Witam :)

Zamierzam wrzucać tu historię pisaną przeze mnie gdzieś w 5-6 klasie podstawówki. Jest ona moim pisarskim pierwszym razem. Czytałam ją z uśmiechem, momentami jest chaotyczna lub nieco niedopracowana, ale cóż, moje pisanie nie było wtedy tak rozwinięte. Wrzucam, bo uważam, że na to zasługuje - jest ciekawa, a przede wszystkim oryginalna. Powiem tyle: fantastyczna opowieść o miłości :). Wkrótce ukaże się pierwszy rozdział. Rozdziały długością nie powalają, ale teraz już nic z tym nie zrobię. Zapraszam :).